192 views, 11 likes, 2 loves, 1 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Polski przewodnik po Maladze i Andaluzji: Walka z bykami to powoli zanikający element kultury hiszpańskiej. W niektórych
8. CORRIDA czyli rytualna walka z bykiem, widowisko popularne w Hiszpanii. Sevilla słynie z corridy. W każde niedzielne popołudnie od marca do października odbywają się na arenie w centrum miast walki byków (prezentacja zdjęcia). Z bykami się zmagają dzielni matadorzy. Hiszpanie kochają korridę od ok. 900 lat. 9. Zabawa z pomarańczą.
. Walka z bykiem to „sport” dla ludzi o mocnych nerwach. Zdecydowanie uważamy, że ciężko nazwać te rozgrywki sportem. Przynajmniej z perspektywy obserwatora. Uprzedzamy, że osoby wrażliwe na krzywdę zwierząt nie powinny brać udziału w takich wydarzeniach. Walki byków to widowiska charakterystyczne głównie dla Portugalii i Hiszpanii. Wielu z Was zapewne nie zdaje sobie sprawy, że pomiędzy hiszpańskim a portugalskim pokazem istnieje sporo różnic, których warto mieć świadomość. Zwłaszcza, jeśli planujemy w przyszłości obejrzeć walki byków na żywo. Portugalia kontra Hiszpania Portugalia W Portugalii walki byków cieszą się niesłabnącą popularnością. Bilety sprzedają się jak świeże bułeczki. Nawet mimo faktu, że w 2012 roku podniesiono na nie stawkę podatku VAT (z 6 na 13 procent). Tourady, czyli portugalskie walki byków odbywają się w wielu miastach w kraju. Bardzo popularne są w Lizbonie, Santarém, Vila Franca i Xira. Wydarzenia z myślą o turystach organizowane są w Lagos albo w Albufeira w regionie Algarve. Co ważne – podczas tourady nie wolno zabijać byka. To jedna z podstawowych różnić pomiędzy portugalskim a hiszpańskim widowiskiem. W Portugalii starcie rozpoczyna się pomiędzy bykiem, ze specjalnymi kapturkami na rogach, a jeźdźcem, ubranym w charakterystyczny XVIII-wieczny, bogato zdobiony strój. Kiedy zakończy się emocjonujący pojedynek jeden na jednego, na arenę wkraczają forcados, czyli naganiacze. Celem forcados jest okiełznanie zmęczonego już zwierzęcia, które zazwyczaj mimo wycieńczenia jest bardzo rozwścieczone. Najważniejsza rola przypada śmiałkowi, który stoi na przodzie. Jego zadaniem jest wykonanie energicznego skoku, najlepiej przez rogi byka. Następnie wszyscy starają się (bez użycia broni) powalić zwierzę na ziemię. Portugalskie walki byków to również matadorzy i pikadorzy. W zależności od regionu kraju części walki, w których biorą udział mogą się między sobą różnić. W niektórych częściach Portugalii na arenę wkracza matador z czerwoną chustą (tak jak w przypadku hiszpańskiej korridy). Chusta ma za zadanie odwrócenie uwagi byka oraz prowokowanie zwierzęcia. W innych regionach zamiast matadora pojawia się pikador, czyli jeździec z lancą, którego celem jest przewrócenie na ziemię rannego i słabego już zwierzęcia. Hiszpania Hiszpańska walka byków, zwana korridą (corrida) to proceder jeszcze bardziej drastyczny. Każdego roku w imię sportu i rozrywki ponad 30 tysięcy byków umiera w katuszach na hiszpańskich arenach. Aż 50% mieszkańców Hiszpanii jest przeciwna tego typu rozrywce. Niestety, mimo tego biznes kwitnie i rozwija się naprawdę dobrze. Zanim byk rozpocznie walkę na arenie, jest przetrzymywany w ciemnej klatce. Kiedy zostaje wypuszczony zazwyczaj jest mocno zdezorientowany i niepewny. Sytuację tę wykorzystują torreadorzy, którzy próbują wyprowadzić go z równowagi przy pomocy czerwonych peleryn, którymi machają i prowokują zwierzę, doprowadzając do wycieńczenia. Arena do corridy w Madrycie - Plaza de Toros de Las Ventas Następnie do akcji wkraczają pikadorzy na koniach. Do ich zadań należy wbijanie ostrzy w kark oraz barki byka. Ostrza są wbijane między łopatki tak głęboko, jak to tylko możliwe. W wyniku takiego działania zwierzę nie jest w stanie podnieść głowy, jest też całkowicie bezbronne i osłabione. Kiedy byk jest już bardzo słaby i obezwładniony z powodu odniesionych ran, matador przystępuje do powolnego zabijania. Przy pomocy bardzo cienkiej szpady usiłuje przebić serce lub kluczowe naczynia krwionośne. Jeśli mu się to nie udaje, asystent próbuje przebić kark. To straszne, że w dzisiejszych czasach takie rozrywki przyciągają naprawdę ogromne rzesze obserwatorów. Pomimo niechlubnej sławy dotyczącej samych widowisk z bykami w roli głównej, polecamy odwiedzenie przynajmniej raz w życiu samej areny.
Corrida de torosczyli walki z bykami, na arenie (plaza de toros). Walki byków są uważane za jeden z przejawów kultury hiszpańskiej (zakazane całkowicie od 2012r. w Kataloni). Co zwolennicy korridy dopatrują się w tym spektaklu? Widzowie przeżywają wraz z matadorem momenty jego brawurowej odwagi, dumy, podniecenia, drwiny oraz niekiedy strachu i cierpienia. Niektórzy z kolei twierdzą, że jest to krwawe, bezsensowne widowisko gdzie człowiek najzwyczajniej w świecie udowadnia swoją przewagę nad niebezpiecznym, chociaż podstępnie osłabionym zwierzęciem. Jedno jest pewne, corrida de toros to tradycja nierozerwalnie złączona z kulturą ty co sadzisz o Korridzie? Jeśli nie masz jeszcze swojego zdania lub jesteś jej miłośnikiem, zapraszam Cie Cortegany. W dniach od 8 do 14 września w tym małym hiszpañskim miasteczku, jej mieszkañcy beda świetować na cześć swojego patrona, muzyka i tañce flamenco, tañce sewillana, duzo ¨jadła i popitki¨, by w ostatnim dniu (14-niedziela) zebrać sie na arenie i podziwić walke toreadorów z bykami (6 byków).W tym roku arena w Corteganie otworzy sie dwa razy. 10 sierpnia, na zakoñczenie Dni Średniowiecza i drugi raz 14 września na zakoñczenie sie znami przez fb: ,email: innahiszpania@
Spis treści. Ronda to jedno z białych miasteczek zwanych pueblos blancos, wkomponowanych malowniczo we wzgórza tej części Hiszpanii. Miasto słynie bowiem z charakterystycznych dla Andaluzji niskich, białych budynków. Jest to także jedno z najstarszych miast Hiszpanii. Co także ciekawe, Ronda podzielona jest na dwie części, które łączy kamienny most z trzema łukami, zawieszony malowniczo nad wąwozem. Wybierając się do Rondy, wybieramy się praktycznie w góry. Tzn. takie wyższe góry niż to bywa standardowo w Andaluzji. Wyruszyliśmy może nie aż tak bardzo wcześnie, bo ok. godz. 8 rano. Hiszpańskie zwyczaje. Jak na Hiszpanię było jednak wcześnie, gdyż dzień się dopiero powoli budził. Wschód słońca w Hiszpanii jest jakieś 1,5 godziny później niż w Polsce, do czego ciężko było się nam przyzwyczaić w czasie pobytu na Półwyspie Iberyjskim. Za to dzień wydawał się dłuższy, bo zachód słońca był praktycznie dwie godziny później. Nic więc dziwnego, że Hiszpanie jedzą później kolację niż my. Serwowanie kolacji w hotelach zaczyna się zwykle dopiero o godz. 20:00, choć zdarzają się hotele, w których można zjeść od godz. 19:00. Większość Hiszpanów przychodziła jednak później na kolację. Główne wydanie hiszpańskiego odpowiednika naszych telewizyjnych „Wiadomości” również emitowane jest później. Ludzie przystosowali się do tego, że dzień kończy się o te 2 godziny później. Będąc już w Rondzie, zdecydowanie dało się odczuć nieco niższą temperaturę powietrza i bardziej rześkie powietrze. Słońce jeszcze powoli się rozkręcało, by dopiero później pokazać nam swoje ciepło. Jadąc do Rondy, warto mieć na uwadze górzysty charakter tego miejsca i zabrać ze sobą coś na wierzch – przynajmniej na chłodniejsze poranki. Postaram się przedstawić poniżej, że Ronda to nie tylko słynny most Puente Nuevo. Przejdziemy się trochę po miasteczku i odkryjemy dwie dzielnice, na które podzielona jest Ronda. Będą także najsłynniejsze punkty widokowe, ciekawe miejsca warte zobaczenia oraz coś dla koneserów szynki jamón serrano. Mapę Rondy z zaznaczonymi ważniejszymi punktami w miasteczku znajdziesz tutaj. Most Puente Nuevo w Rondzie. Najbardziej charakterystycznym punktem w mieście jest z pewnością XVIII-wieczny, kamienny most Puente Nuevo (w tłumaczeniu Nowy Most). Budowa mostu w tym miejscu była zresztą nie lada wyzwaniem. Pierwotna próba z 1735 r., podjęta za panowania Króla Felipa V, polegała na próbie zbudowania mostu w formie jednego łuku o średnicy 35 metrów. Próba ta zakończyła się tragicznie. Pięć lat później most się zawalił, zabijając prawie 50 osób. Ostatecznie zlecenie na zaprojektowanie mostu, który ostał się do dzisiaj, otrzymał architekt José Martin de Aldehuela. Most Puente Nuevo został jego najwybitniejszym dziełem. Został wybudowany w 1793 r., a jego budowa trwała prawie 42 lata. Most łączy ze sobą dwie skalne ściany wąwozu i jednocześnie dwie części miasta. Starsza część miasta nazywa się La Ciudad. Ta część pochodzi pierwotnie z czasów arabskich, tj. przed rekonkwistą (z hiszp. reconquista – ponowne zdobycie). Jej początki sięgają więc czasów przed walką chrześcijan o wyparcie Maurów (czyli potomków Arabów i Berberów) z Półwyspu Iberyjskiego, która to walka trwała od VIII do XV wieku). Młodsza część Rondy, wybudowana już po rekonkwiście, to El Mercadillo. Co więcej, most jest zawieszony nad przepaścią będącą jednocześnie głębokim na ok. 160-200 metrów i szerokim w niektórych miejscach na prawie 100 metrów wąwozem, z przepływającą poniżej rzeką Guadaletin (inaczej Guadalevin). Wąwóz ten nazywa się Tajo (lub El Tajo), czyli w tłumaczeniu przecinający. Inne mosty nad wąwozem El Tajo, czyli Puente de San Miguel oraz Puente Viejo. Most Puente Nuevo został wybudowany w celu usprawnienia przeprawy przez wąwóz. Prócz Puente Nuevo przez wąwóz biegną także dwa inne mosty. Pierwszy z nich, zwany Puente de San Miguel (a także Puente Arabe, czyli Arabski Most), został zbudowany ok. IX wieku przez Maurów. Nie jest on jednak zbyt wygodny, gdyż aby przejść przez wąwóz, trzeba pokonać ok. 120 schodów w górę i w dół. Drugi most, zwany Puente Viejo (czyli Stary Most), został zbudowany w 1616 r. na fundamentach wcześniejszego, rzymskiego mostu. Punkt widokowy Mirador de Aldehuela. Wybierz się koniecznie na punkt widokowy Mirador de Aldehuela, skąd zobaczysz wąwóz i most Puente Nuevo z charakterystycznymi 3 łukami. Nad środkowym łukiem mostu mieściło się kiedyś więzienie. Kafelkowy mural Mirador de los Viajeros Romanticos. Przechodząc przez most w stronę dzielnicy La Ciudad, na pewno dostrzeżesz fasadę budynku ozdobioną ceramicznymi płytkami azulejos. Kafelki przedstawiają widok na Rondę. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawa i atrakcyjna wizualnie forma urozmaicenia fasady. Jednak Ronda to nie tylko kamienny most, choć on z pewnością zrobi na Tobie niemałe wrażenie. Rozejrzyj się jednak bardziej po miasteczku i poznaj inne jego zakątki. Ronda jako pueblo blanco z casas colgadas. Nie zaprzeczę, że most Puente Nuevo jest bardzo piękny i unikatowy. To jednak, z czym kojarzy mi się Andaluzja, to pueblos blancos i casas colgadas. Pueblos blancos to charakterystyczne, białe miasteczka Andaluzji. Pięknie odcinają się od zieleni wzgórz. Jest to swoisty krajobraz Andaluzji, czyli południowej części Hiszpanii. Także w Rondzie można zobaczyć te niskie, białe zabudowania, przepięknie wkomponowane w górzyste ukształtowanie terenu. Ronda to także casas colgadas, czyli wiszące nad urwiskiem domy. Park Alameda del Tajo. Wybierz się także na spacer do parku Alameda del Tajo, gdzie znajdziesz wytchnienie od zgiełku miasta i odpoczniesz od hiszpańskiego słońca. Przy okazji zobaczysz ciekawe rzeźby oraz gatunki drzew i roślin, których być może wcześniej nie widziałeś. Deptak nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses. Przechodząc przez park, kieruj się w stronę deptaku nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses, skąd rozpościera się przepiękny widok na dolinę rzeki Guadaletin (Guadalevin). W tle widać także Góry Grazalema (Sierra de Grazalema) – najwyższe pasmo górskie prowincji Kadyks. Te piękne widoki na pewno Cię zachwycą. Arena Plaza de Toros w Rondzie. Idąc dalej dotrzesz do placu obok areny Plaza de Toros. Na placu przed areną znajduje się charakterystyczny pomnik byka. Mieszcząca się obok placu arena do walki z bykami – Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Ronda – została zaprojektowana przez José Martín de Aldehuela. Arena została wybudowana w całości z kamienia. Co ciekawe, niektóre źródła uznają ją za najstarszą i największą arenę do walki z bykami w Hiszpanii. Czy Plaza de Toros w Rondzie jest największą areną w Hiszpanii? Jest tu pewien haczyk. Arena w Rondzie posiada bowiem tylko miejsc na widowni. Skąd zatem miano największej areny w Hiszpanii? Przewodniki podające arenę w Rondzie za największą, odnoszą się bowiem do średnicy piaszczystej części areny, czyli tzw. rueda. Jest to ubite piaszczyste podłoże, na którym odbywają się walki z bykami. Średnica ruedy na arenie w Rondzie wynosi 66 metrów. Jest przy tym większa o 6 metrów od średnicy areny Plaza Toros Las Ventas znajdującej się w Madrycie (która uznawana jest za drugi największy tego typu okrąg). A może Plaza de Toros w Rondzie jest najstarszą areną w Hiszpanii? Wszystko zależy od tego, czy bierzemy pod uwagę datę trwałego zakończenia budowy, czy datę inauguracyjnej corridy w tym miejscu. Niektóre źródła podają, że najstarszą areną do walki z bykami jest arena w Sewilli, czyli Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla. Arena w Sewilli miała rozpoczętą budowę konstrukcji w 1761 r., a ukończono ją w 1785 r. Dla porównania, rozpoczęcie budowy areny w Rondzie miało miejsce w 1779 r., zaś ukończono ją w 1784 r., czyli rok wcześniej niż arenę w Sewilli. Ronda - tutaj odbyła się pierwsza corrida. Za tym jednak, by uznać arenę w Rondzie za najstarszą, przemawia także to, że corrida odbyła się tu wcześniej niż w Sewilli, bo już 11 maja 1784 r. Jednakże w czasie inauguracyjnej corridy doszło do zawalenia się części konstrukcji. Uważa się, że było to spowodowane naruszeniem przez żołnierza zwanego Isidoro Espinosa jednego z filaru w niedokończonej sekcji, co spowodowało częściowe zawalenie się areny. Najpierw zawaliło się 16 głównych balkonów. Widownia zaczęła uciekać w popłochu, w obawie o własne życie lub w poszukiwaniu pomocy dla rannych. Było ogromne zamieszanie. Ludzie popędzili w popłochu do bram wyjściowych. W czasie tej katastrofy budowlanej zginęło 10 osób, łącznie z żołnierzem, który ją wywołał. Obiekt został następnie zamknięty do czasu jego naprawy. Dlatego też nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony budowę areny w Rondzie szybciej ukończono i szybciej zorganizowano tu corridę niż na innych arenach Hiszpanii. Jednakże po katastrofie budowlanej konieczna była naprawa obiektu. Nawiasem mówiąc, zupełnie niezrozumiała jest dla mnie corrida, czyli hiszpańska, tradycyjna walka z bykiem. Nigdy nie zrozumiem także fenomenu gonitw byków odbywających się co roku w Pampelunie. Jest to dla mnie okrucieństwo i znęcanie się nad zwierzętami – odbywające się pod płaszczykiem tradycji. Informacje o biletach na arenę znajdziesz tutaj. W poniedziałki (w godz. 8:00-10:00), wtorki (w godz. 9:00-10:00) i środy (w godz. 9:00-10:00) obiekt można zwiedzić za darmo (za wyjątkiem określonych dni). Ronda jako miejsce inspiracji Ernesta Hemingwaya. Idąc dalej, miniesz kolejne tereny zielone. Po drodze odwiedzisz pomnik Ernesta Hemingwaya, który znajduje się między Plaza de Toros a punktem widokowym Mirador de Ronda. Pomnik nie jest zbyt zachwycający – ot wykonana z brązu podobizna pisarza na kamiennej płycie. Warto jednak wspomnieć o Hemingwayu w kontekście umiłowania przez niego krajobrazów Andaluzji i umiejętności opisu samej Rondy. Hemingway opisał bowiem Rondę w bardzo treściwy, ale jednocześnie trafny sposób: Całe miasto jak okiem sięgnąć jest niczym innym, jak romantyczną kulisą teatralną. To właśnie w Rondzie Hemingway spędził swoje ostatnie urodziny. Uwielbiał walki byków, podziwiał także męstwo oraz odwagę toreadorów, którzy ryzykują własnym życiem w starciu z bykiem. Hemingway był miłośnikiem Rondy i całej Andaluzji. Do tego stopnia, że uważa się, że wzorem dla miasteczka będącego miejscem akcji napisanej przez niego powieści „Komu bije dzwon” była właśnie Ronda. Główny bohater Robert Jordan dociera w 1936 r. do małego miasteczka w górach, znajdującego się za linią frontu w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Ma w nim wysadzić most. Zakochuje się przy tym w młodej dziewczynie Marii. Zaprzyjaźnia także z partyzantami. W książce znajdziesz także opowieści o miłości do Hiszpanii i corridach. Jedną z ważniejszych scen w książce jest również zrzucenie sympatyków faszystów z klifu. Uważa się, że inspiracją dla pisarza był wąwóz El Tajo oraz to, że prawdopodobnie w czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 roku z mostu zrzucono ok. 5000 osób. Miasto uhonorowało pisarza nadając jego imię jednej z uliczek niedaleko Plaza de Toros. Mirador de Ronda. Będąc w Rondzie, koniecznie przejdź przez park niedaleko Plaza de Toros i zajrzyj na punkt widokowy Mirador de Ronda z charakterystyczną niewielką altanką i balkonikiem nad przepaścią. Tego typu balkoniki nazywane są potocznie przez Hiszpanów Balcons Coños. Stojąc bowiem na takim Balcón del Coño i widząc widok rozciągający się pod Tobą, być może przyjdzie Ci do głowy odpowiednik słowa Coño!, czyli jednego z hiszpańskich wulgaryzmów. Jeśli zaś chcesz poznać znaczenie tego słowa, będziesz musiał się wybrać do Rondy i stanąć na takim balkonie. Dom imienia Jana Bosco (Casa de Don Bosco). Kolejnym miejscem wartym zobaczenia w Rondzie jest Dom imienia Jana Bosco (Juana de Bosco), znajdujący się w starszej części miasta, czyli La Ciudad. Św. Jan Bosco był założycielem zakonu męskiego Salezjanów. Sam dom został wybudowany w modernistycznym stylu na początku XX wieku. Aktualnie jest tu prowadzone muzeum z zachowanymi eksponatami (głównie meblami) z tamtych czasów. Jeśli natomiast nie jesteś miłośnikiem muzealnych eksponatów, wybierz się tu choćby dla widoków rozpościerających się z tarasu. Na tarasie można także odpocząć przy sadzawce z niewielką fontanną i wśród kwiatów. Ławki i inne elementy w ogrodzie są pokryte ceramicznymi płytkami w różne geometryczne wzory. Idąc dalej dzielnicą La Ciudad, natknęliśmy się na białe budynki. Byliśmy wszak w pueblo blanco, czyli w białym miasteczku. Warto przejść się wybrukowanymi uliczkami Rondy, by odkryć uroki tego miejsca. Kolegiata Najświętszej Marii Panny (Santa Maria Mayor) w Rondzie. W ramach spaceru po Rondzie, wybraliśmy się także do Kolegiaty Najświętszej Marii Panny (Iglesia de Santa María la Mayor) z ośmioboczną dzwonnicą. Bilet wstępu do świątyni kosztuje dla indywidualnych turystów 4,5 € (dla mieszkańców Rondy wstęp jest bezpłatny). W cenie biletu otrzymasz audioprzewodnik. Dzieci poniżej 10 lat nie płacą za wstęp, dzieci między 11 a 18 rokiem życia oraz osoby niepełnosprawne – płacą 2 €. Godziny otwarcia: od kwietnia do września – 10:00-20:00, w marcu i październiku – 10:00-19:00, od listopada do lutego – 10:00-18:00, w niedziele w czasie mszy (13:00-14:00) kościół jest niedostępny dla zwiedzających . W czasach rządów Maurów na tych terenach, powstał tu w XIII w. meczet, który został uznany za największy meczet w ówczesnej Medynie. Z tego okresu do dzisiaj zachował się łuk mirhabu (czyli niszy wskazującej kierunek modlitwy – Mekki) oraz fragment ściany z ataurique, czyli arabeskowym ornamentem. Po podboju miasta przez chrześcijan, katoliccy monarchowie nakazali zbudowanie kościoła w miejscu meczetu. Prace budowlane rozpoczęły się w 1485 r., a ostatecznie zakończyły się pod koniec XVII wieku. Kolegiata w Rondzie zbudowana w różnych stylach. Można powiedzieć, że Kolegiata jest podzielona na trzy części: barokową (z ołtarzem głównym), renesansową (w centralnej części) i gotycką (z chórem i za chórem). W świątyni zwraca uwagę barokowy ołtarz główny poświęcony Matce Boskiej Bolesnej (Virgen del Mayor Dolor), podzielony na trzy sekcje z bogato zdobionymi nawami bocznymi. Część renesansowa natomiast zwraca na siebie uwagę dwoma kolumnami w centralnej części świątyni o idealnych proporcjach, a także pięknym, kutym żyrandolem z kryształów. Część gotycka jest najstarszą w świątyni. Najbardziej urzekło mnie rozbudowane i bogato zdobione miejsce przeznaczone dla chóru. Składa się z dwóch pięter i jest w całości wykonane z drewna – z orzecha włoskiego i cedru. Niższa część chóru składa się z 12 miejsc siedzących, na oparciach których znajdują się rzeźbione symbole litanii do Matki Boskiej. Górna część chóru składa się zaś z 24 miejsc, na których wyrzeźbiono symbole Najświętszego Serca, apostołów i świętych. Dla mnie – coś pięknego. Za chórem znajdują się zaś nawy, które zostały wybudowane w stylu gotyckim. Mimo, że trzęsienie ziemi z 1580 r. zniszczyło część oryginalnej konstrukcji, ostały się nadal gotyckie łuki i kolumny, które je wspierają. Kolumny stoją na kapitelach z kwiatowymi motywami w kształcie ostu. Figury Matki Boskiej w Kolegiacie w Rondzie. Fresk z Ostatnią Wieczerzą. Charakterystyczne dla tego kościoła jest mnogość figur Matki Boskiej, przystrojonych w bogato zdobione szaty. Wyglądają dzięki temu bardzo realistycznie. Co więcej, ich szaty są zmieniane co jakiś czas, stosownie do uroczystości. Ciekawym elementem świątyni jest także fresk w Kolegiacie w Rondzie przedstawiający Ostatnią Wieczerzę Chrystusa i dwunastu apostołów. Fresk jest o tyle interesujący, że jeśli przyjrzysz się bliżej, na pewno zauważysz, że wszystkie postacie zostały namalowane bardzo kobieco. Można nawet powiedzieć, że zostały namalowane wręcz tak, jakby były kobietami. Więcej zaś o historii Kolegiaty w Rondzie możesz przeczytać tutaj. Ronda - dzielnica El Mercadillo. Wybraliśmy się także na spacer uliczkami Rondy. Wcześniej spacerowaliśmy trochę po La Ciudad (z Kolegiatą i Domem Jana Bosco). Tym razem natomiast zobaczymy dzielnicę El Mercadillo, czyli nieco nowszą część miasteczka, bo wybudowaną już po rekonkwiście. Plaza del Socorro - Herb Andaluzji i Kościół Nuestra Señora del Socorro. Wędrując po uliczkach miasteczka, z pewnością dojdziesz do dużego placu Plaza del Socorro. W tym miejscu uchwalono w 1918 r. autonomię Andaluzji oraz jej flagę i herb. Z pewnością zwrócisz uwagę na fontannę, znajdującą się w centrum placu. Jest to przedstawienie w formie małej architektury herbu Andaluzji. Herakles to symbol siły. Dwa lwy obok niego to dwa narody – których połączyła wspólna, burzliwa historia, czyli naród Hiszpanów i Maurów. Dwie kolumny za Heraklesem to tzw. Słupy Heraklesa (czyli dwa wzniesienia znajdujące się po obu stronach Cieśniny Gibraltarskiej – tj. Skała Gibraltarska oraz Skała Ceuty). Woda w fontannie symbolizuje Morze Śródziemne (lub Morze Alborańskie, będące zachodnią częścią Morza Śródziemnego). Przy Placu del Socorro znajdziesz także Kościół Nuestra Señora del Socorro. Fontanna składa się bowiem z posągu Heraklesa, z dwoma lwami siedzącymi po jego prawej i lewej stronie. Za rzeźbą znajdują się ponadto dwie kolumny. Ronda i jej toreadorzy: Cayetano Ordóñez i Antonio Ordóñez. W Rondzie jest Plaza de Toros, czyli arena walki z bykami, więc muszą być także toreadorzy. Rzeczywiście – są😊. Można ich znaleźć naprzeciwko wejścia do muzeum Plaza de Toros (Plaza Museo de Ronda). Znajdują się tam dwa pomniki toreadorów – Cayetano Ordóñeza zwanego „Niño de la Palma” oraz jego syna Antonio Ordóñeza. Więcej o muzeum przeczytasz tutaj. Plaza de la Merced w Rondzie. Warto wybrać się także na plac Plaza de la Merced, przy którym znajduje się charakterystyczny, oczywiście biały – Kościół Iglesia Nuestra Senora de la Merced. Dojrzewająca szynka jamón serrano. W poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, wstąpiliśmy na ulicę Carrera Espinel, która wydała nam się jedną z głównych handlowych uliczek tej części miasta. Natknęliśmy się tu na sklep z barem oferującym naprawdę duże kanapki z dojrzewającą szynką jamón serrano. Sklep nazywał się Viandas Hacienda Zorita. Taka kanapka była składana na oczach kupującego. Spokojnie wystarczyła nam na szybki, bardzo zresztą sytny posiłek po drodze. W samym sklepie można było także kupić zapakowane próżniowo szynki – w przeróżnych rodzajach i wielkościach. Podejrzewam, że takie ogromne udźce też by sprzedali, gdyby znalazł się ktoś chętny😊. My jednak poprzestaliśmy tym razem na skromnej kanapce. Wszak ciężko byłoby spacerować z takim udźcem. No i jak go spakować do walizki, żeby nie mieć nadbagażu😊. Hiszpańskie słodkości. Jeśli ktoś miałby zaś ochotę na osłodzenie sobie zwiedzania, zawsze można wstąpić do którejś z cukierni/piekarni. Można w nich zobaczyć i być zachęconym przez takie oto słodkości zwane reposteria caramelo. Co jeszcze zobaczyć w Rondzie? Dawne pałace Rondy. Casa del Rey Moro – jest to pałac z XVIII wieku, w której znajdują się ciekawe miejsca. Mowa o tzw. Kopalni Wody, czyli wydrążonych w skałach podziemnych korytarzach, schodach oraz jaskiniach prowadzących do źródeł wody. Jest tu także Sala de Secretos, czyli Komnata Sekretów. Ciekawostką Komnaty jest to, że stojąc na środku sali nie słyszysz nic, w przeciwieństwie do osób stojących po przeciwległych ścianach, które są w stanie usłyszeć nawet szept. Więcej o Casa del Rey Moro znajdziesz tutaj. Palacio de Mondragón – pałac będący dawną siedzibą władców niezależnego królestwa muzułmańskiego Taifa de Ronda (w XI wieku). Z pałacowego ogrodu można zobaczyć wspaniałe panoramiczne widoki na miasteczko. Obiekt spełnia obecnie funkcję muzeum miejskiego. Więcej o tym miejscu znajdziesz tutaj. Renesansowy pałac del Marques de Salvatierra. La Casa del Rey Moro – wybudowany dopiero w XVIII wieku niestety nigdy nie stanowił siedziby władcy Maurów. Również ogrody nie są mauretańskimi, gdyż zostały zaprojektowane na początku XX wieku. Można skorzystać tutaj z podziemnych schodów, których początkowo było 365 i tworzyły sekretne przejście prowadzące do rzeki. Schody te w 1911 r. zostały niestety zniszczone, a obecnie można się tu poruszać po ich odrestaurowanej wersji (która liczy ok. 300 schodów). Więcej informacji ( o biletach wstępu) znajdziesz tutaj. Inne atrakcje Rondy. Puerta de Almocábar – kamienna brama z XIII wieku i pozostałości po murach miejskich. Murallas de La Cijara – mury obronne z XII wieku, broniące dostępu do Rondy od strony zbocza. Warto zobaczyć także Puerta de la Cijara – bramę w kształcie arabskiej podkowy. Arabskie łaźnie Baños Arabes (Baños Arabes Yacimiento Arqueológico), więcej tutaj. Posada de las Animas z XVI wieku – jeden z najstarszych budynków w sąsiedztwie Rynku. Do XIX wieku funkcjonował jako zajazd, w którym mieszkały wybitne postacie tamtych czasów, Miguel de Cervantes. Fasada budynku składa się z półkolistego kamiennego łuku i balkonu z kutego żelaza. Znajduje się tu także niewielka nisza, w której mieści się wizerunek Matki Boskiej. Obiekt ten pełni obecnie funkcję ośrodka dziennej opieki dla osób starszych. Ruiny alkazaru (dawnego arabskiego pałacu) zburzonego przez napoleońskich żołnierzy. plac Plaza Duquesa de Parcent – jest to bardzo urokliwy plac z pięknym, pełnym zieleni i palm, skwerem w jego centrum. Przy placu stoi kościół katedralny Santa Maria Mayor. Cueva de la Pileta - atrakcja niedaleko Rondy. Z Rondy można wybrać się także do groty Cueva de la Pileta, w której zobaczysz ściany ozdobione prehistorycznymi rysunkami zwierząt. Więcej o grocie znajdziesz tutaj. My trafiliśmy do Rondy w II poł. października 2018r. Zachęcam do odwiedzenia tego uroczego miasteczka. Z pewnością zakochasz się w nim tak, jak to uczynił sam Hemingway. A może opiszesz je własnymi słowami jeszcze piękniej, niż uczynił to ten amerykański pisarz? Podobało się? Zainspirowałam? Zostań proszę na dłużej - obserwuj mój profil na Facebooku. Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad na blogu :-).
polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński hiszpański Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. W Meksyku walka z bykami to część konstrukcji kraju. En México, el toreo es parte de su esencia. Walka z bykami to straszny biznes. Pozostałe wyniki Ale dwóch z nich biegało z bykami. Obroniły świętość sztuki walki z bykami. Ellas defendieron el sagrado arte de la tauromaquia. Ale to były moje pieniądze z biegu z bykami. Así era, pero ese era mi dinero de la "Corrida de Toros". Nick. Powinieneś pobiec z bykami. Wywijałem Minotaurami. Mocowałem się z bykami. W Hiszpanii mają swój wyścig z bykami. A w Pampelunie, biegłem z bykami. Od kiedy biegasz z bykami? go nie wie. ¿Desde cuándo corres con toros? No lo sé. Musimy pobiec z bykami tego lata. Finalmente fuimos a correr con los toros este verano. Chyba pękło mi żebro po gonitwie z bykami. Walki z bykami, wojna w Hiszpanii. Walki z bykami to nie wszystko. Mówię wam czuję się bardziej żywy niż Peter kiedy pływał z bykami. Les digo que me siento más acelerado que Peter cuando nadó con los toros. Choć widziałem scenariusze z bykami i bez przecinków. Aunque he visto guiones llenos de faltas. Brał udział w biegu z bykami. W zeszłym Roku miałam przywilej... biegać z bykami w Pampelunie. El año pasado tuve el privilegio de correr con los toros en Pamplona. Stałaś po mojej stronie podczas tych wszystkich odwyków, czasu w więzieniu, złamań po walce z bykami. Has estado a mi lado durante las muchas veces que fui a rehabilitación, el tiempo en la cárcel, la lesión en el rodeo. Walki z bykami, wojna w Hiszpanii. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 2100. Pasujących: 2. Czas odpowiedzi: 377 ms.
Nie muszę nikogo przekonywać, że podróż do Hiszpanii jest zawsze atrakcyjna, o każdej porze roku. Hiszpania to temat rzeka, kraj położony na Półwyspie Iberyjskim pomiędzy Portugalią i Francją, zamieszkały przez 46 milionów ludzi, wrył się głęboko w historię, kulturę i sztukę całego szeregu innych państw na świecie. Dodatkowo jest potentatem w produkcji wieprzowiny, zwłaszcza słynnej hiszpańskiej szynki „jamon iberico”, co mnie akurat zdobyta ! Podróż do Boeing 747 powoli kołował do terminala, zaraz po tym, gdy miękko usiadł na skąpanym słońcem lotnisku w Sewilli, pomyślałem, że: „nareszcie jestem w Hiszpanii !” Jak to mówią do trzech razy sztuka, bo poprzednie dwa razy okazały się fiaskiem. Gdy byłem młodszy próbowałem dostać się do Hiszpanii autostopem, a nawet własnym samochodem, ale zabrakło mi czasu i kasy. Jednak mój pierwszy raz jest godny odnotowania. Pewnego razu wiozła nas Hiszpanka z Andaluzji, z miejsca gdzie mieszkają świnki iberico. Miała taką samą ciemną skórę jak one, opaloną i oliwkową, tyle, że miała piękne pukle czarnych włosów i nie była łysa jak słynne hiszpańskie świnie. No może na nogach, bo ich skóra była sumiennie wygolona i w czarnych pończochach wyglądała bardzo ponętnie. Podczas podróży podała nam na kolana ciemną czekoladopodobną tabliczkę, w którą gapiliśmy się jak sroka w gnat. Gdyby nawet była to jamon iberico i tak byśmy o tym nie wiedzieli, chłopcy z komunizmu nie mieli prawa znać takich frykasów. Posmakowawszy jej kilka razy wyrzuciliśmy ją potem ukradkiem przez okno, bo smakowała nieciekawie i miała gorzki smak. „Ach, niech ma dziewczyna radochę, że nam smakowało” – tak sobie wówczas myśleliśmy i chcieliśmy być po prostu mili za okazaną nam pomoc. Po kilkunastu kilometrach Hiszpanka zażądała zwrotu tego specyfiku, bo okazał się on być opium w najczystszej postaci, chciała tylko żebyśmy trochę się sztachnęli, ale nie żeby zużyć całą dostępną ilość ! Gdy okazało się, że nie mamy już narkotyku, gwałtownie zahamowała, z furią wyrzuciła nas z auta i odjechała z naszymi bagażami. Ponieważ były w nich same puszki z mielonką i szprotkami oraz paczki z mlekiem w proszku, szybko i je wyrzuciła na pobocze drogi. No cóż…przyzwyczajona do smaku jamon iberico nie będzie takiego badziewia brać do ust. Teraz jednak Sewilla powitała mnie słońcem i przyjemną temperaturą bez narkotyków i awantur. Sewilla wraz z Kordobą należy do najcieplejszych miast w Europie i można tutaj po prostu odwalić kitę, gdy na Wasze głowy wyleje się rycząca czterdziestka i prawdziwy żar z nieba (mowa o temperaturze ponad 40 stopni Celsjusza). Soczyste słońce bardzo mnie cieszyło, ale gdy pierwszego dnia o 7:20 rano odsłoniłem okno w hotelu oczom moim ukazała się ciemność. „Kurde, ktoś wyłączył słońce !” – pomyślałem wtedy, ale na szczęście nie była to nigdy nie była stolicą Hiszpanii, ale uwielbiali ją królowie i nie szczędzili jej kasy. Dawne bogactwo i ślady hiszpańskiej potęgi, którą teraz kurz bardzo przyprószył, widać w tym mieście wszędzie. Lata świetności zawdzięczała monopolowi na handel towarami przywożonymi, a właściwie kradzionymi z Ameryki Południowej i choć Sewilla nie jest miastem portowym, to była morską potęgą handlową, dzięki rzece Gwadalkiwir – przepustką do Atlantyku. Idylla się zakończyła, gdy do gry wszedł Kadyks i odebrał Sewilli przywileje. No cóż…nowy zbój pojawił się w piaskownicy i nic nie się rozkręca. Plac w Hiszpanii jest wiele placów hiszpańskich, ten w Sewilli – powstały na wystawę Iberyjsko-amerykańską – jest chyba najwspanialszy. To ogromy plac otoczony przepięknymi galeriami w kształcie podkowy, z czterema mostami symbolizującymi cztery dawne królestwa: Navarrę, Aragonię, Kastylię i placu hiszpańskiego w Sewilli są ściany pokryte cudowną ręcznie malowaną ceramiką, a każda z nich poświęcona jest jednej z 48 hiszpańskich spacerku po tym przestronnym i monumentalnym terenie dołączyłem do naszego autokaru z wycieczkowiczami i wyluzowanym pilotem w japonkach na nogach i chustą na głowie, który okazał się być bardzo profesjonalnym i spoko gościem. W pełni panował nad sytuacją i nad naszym losem przez cały czas wycieczki. Bałem się, że wewnątrz autobusu zastanę samą geriatrię, ale na szczęście okazało się, że moi ziomkowie są całkiem sprawni i mobilni. Ba ! Okazało się, że posadzono mnie razem z moją córką…do tej pory nie wspomniałem, że wraz ze mną wepchnęła się do samolotu i teraz miałem ją na karku przez cały czas. Ma 16 lat…hm…na małe dziecko nie poderwę już żadnej Hiszpanki, to może chociaż niech skoczy czasem po zimne piwo do naszego hiszpańskiego kierowcy. Nasza trasa wiodła przez Sewillę, Kordobę, Madryt, Barcelonę, Walencję i Grenadę, a więc okazja ku temu nadarzała się dość często. A propos Hiszpanek, dowiedziałem się, że Polak płci męskiej nie ma u nich żadnych szans. Nasi mężczyźni otwierają dopiero trzecią dziesiątkę najbardziej pożądanych przez nie facetów. „Polacy są dobrzy” – mówią, ale potem dodają, że do zbierania oliwek. Za to Polki cieszą się dużym wzięciem, nie muszą znać nawet hiszpańskiego, wystarczy, że raz w tygodniu usmażą jajecznicę. Podobno związki z nimi są bardzo szczęśliwe, ale tylko przez dwa lata (jednak to zawsze coś). Ale wróćmy do naszej przepięknej Sewilli i jej bajecznych, krętych i wąskich uliczek. Niektóre mają zaledwie półtora metra szerokości i ledwie można przecisnąć się pośród turystów zagracających drogę, a swoje bogate żniwo zbierają w nich kieszonkowcy. Takie wąskie ulice budowano, aby chronić się przed upałem, promienie słońca nie mogły dosięgnąć bruku i temperatura w uliczce była niższa nawet o 10 stopni C. Uliczkami usłanymi restauracjami oferującymi wspaniałe tapas czyli przekąski i dania obiadowe dnia menu del dia, doszliśmy do rynku na którym króluje gotycka katedra Najświętszej Marii Panny zrobiona z minaretu, którego wieżę Girandę przerobiono na nie ma schodów, a na górę wchodzi się po podjeździe dla osiołków na którym mułłowie wjeżdżali na szczyt. Osłów jednak nie mieliśmy więc wchodzimy na górę o własnych siłach, a z wieży kontemplujemy wspaniały widok Sewilli leniwie bytującej pod przez ponad 800 lat była pod panowaniem arabskim, ponieważ bardzo dawno temu Maurowie pod wodzą Tarika opanowali Półwysep Iberyjski będący we władaniu Wizygotów, którzy wcześniej wzięli go sobie od Cesarstwa Rzymskiego. Arabów zatrzymał na linii Pirenejów niejaki Karol Młot….nie, to nie jest mój ziomek z Łazarza, choć ksywa taka sama. Arabom odechciało się wówczas podbojów i osiedli sobie na tronie Hiszpanii, na którym trochę się zasiedzieli. Z siodła wysadziła ich dopiero rekonkwista, która odzyskała Hiszpanię dla katolików, a ci zaczęli niszczyć wszelkie symbole islamu. Ostatnim arabskim bastionem była Grenada, która padła w XV wieku pod naporem Kastylii i Aragonii. W rekonkwiście mieli swój udział liczni władcy katoliccy w Hiszpanii, ale ten przydomek nie odzwierciedlał bynajmniej ich przymiotów, ale fakt, że pozabijali dość dużo wrogów, nakradli mnóstwo dóbr, a część łupów podarowali Papieżowi. Po różnych sewilskich atrakcjach i zasłuchaniu się w piękne i wartkie opowieści lokalnych przewodników, wreszcie trafiamy na……Plaza de toros de SewillaCzyli najsłynniejszą i najstarszą arenę corridy w Hiszpanii. Corrida w Andaluzji, której stolicą jest Sewilla, ma znaczenie szczególne, prawie mistyczne. To taniec człowieka z bykiem, sztuka i kunszt najwyższych lotów, w każdej knajpie na zadupiu Andaluzji znaleźć można lokalnych dziadków sączących piwo, dyskutujących i gestykulujących podczas transmisji telewizyjnej z corridy. Nikt się tak na tym nie zna jak mieszkańcy Andaluzji, to oni znają wszystkie układy toreadora, choć dla nas – niewtajemniczonych corrida jawi się jako krwawa fanaberia. Toreadorzy (a właściwie matadorzy, bo na końcu zabijają byka jednym pchnięciem, a „matar” po hiszpańsku oznacza zabijać) są na samym szczycie celebrytów w Hiszpanii, przebijają nawet piłkarzy, co wydaje się niemożliwe. Mają wspaniałe, wyszywane i złocone stroje, najlepsze auta, czołówki w prasie i najlepsze kobiety. Ronaldo to dla nich chłopak na posyłki. Toreador to taki gorszy matador, bo nie zabija byka, ale drażni go tylko muletą na początku pokazu, aby go zmęczyć. Pomagają mu w tym pikadorzy, którzy z grzbietu konia obudowanego w materace (dla ochrony przed rogami) dźgają byka, a potem banderillero wbijają w grzbiet stwora krótkie włócznie ze wstążkami. Wszystko po to, aby osłabić ogromne mięśnie byka i żeby od razu nie starł człowieka na proch. W Andaluzji każda większa hacjenda lub pueblo ma swoją mini arenę i jeśli zainteresowani mają kilka tysięcy euro, to corrida przyjedzie do nich na rodzinny piknik, urodziny lub inną imprezę. Plaza nie jest specjalnie duża i nie może być, ze względu na to, że widzowie muszą widzieć każdy ruch byka i toreadora, czuć ich pot i oddech, a wszystko to rozgrywa się pod gorejącym słońcem na idealnie żółtym i drobnym piasku, który wchłania czerwone plamy krwi. Wszak żółty i czerwony – to kolory flagi to jeden z symbolów Hiszpanii, drugim jest flamenco, ale o tym opowiem później, gdy dotrzemy na Grenadę na wspaniały pokaz cygańskiego flamenco, który chłonąłem ze szklaneczką whisky z lodem w ręku. Jednak nie wszędzie corrida cieszy się takim powodzeniem, bo w Katalonii i na Wyspach Kanaryjskich jest wręcz zakazana. Pierwotnie walka z bykami odbywała się z grzbietu konia, ale pod wpływem Maurów eliminowano stopniowo konie, a w XVIII wieku w Andaluzji niejaki Romero – legenda matadorów, zszedł z konia i stanął twarzą w twarz z rozjuszonym bykiem z muletą i mieczem w ręce. Odtąd zainteresowanie procederem i podziw dla matadorów wzrosły i corrida przeistoczyła się w ogromny biznes, choć nie o pieniądze w niej tak naprawdę chodzi. Matadorzy to maminsynki, liczy się dla nich tylko madre – matka, która decyduje o jego losach. Słynny był toreador Manolete, który kochał się w pewnej kobiecie, ale jego matka jej nie akceptowała. Gdy wreszcie zgodziła się na ożenek, chłop tak się ucieszył i przy tym zdekoncentrował, że zabił go trzeciorzędny byk na corridzie w Kordobie w 1947 r. Słynne stało się zawołanie: „Manolete, ślubu nie będzie !”.Wspomnę jeszcze, że poza dniem ostatecznym, gdy byki giną na arenie (choć są wyjątki, że zwierzęta były tak dzielne, że zostały ułaskawione i żyły na emeryturze do śmierci) pośród wrzawy kiboli, żyją sobie przez kilka lat na wspaniałych pastwiskach jak królowie i prowadzą piękne – jak na byki – życie. Na afiszu oznajmiającym o zawodach corridy poza nazwiskiem matadora, który liczy się najbardziej, tak samo podaje się nazwę farmy, która wyhodowała i wyszkoliła byka. Wszystko to jest skomplikowane i musisz być Hiszpanem z Andaluzji, aby wyssać to wszystko z mlekiem matki. Jeśli masz mało wrażeń, to w lipcu pojedź do Pampeluny na gonitwę z bykami, po krętych uliczkach miasta, ale pamiętaj, że po kilku minutach zawsze jest już kilku kandydatów na przyjęcie do pobliskiego szpitala. Ale gdy przetrwasz, to możesz wziąć udział od razu w corridzie, bo właśnie na arenie giną potem byki haratające najpierw ciżbę śmiałków na swojej drodze, a wszystko to ku czci św. iberico w WalencjiPo atrakcjach z bykami przeskoczmy od razu przez Madryt i Barcelonę, do Walencji, gdzie na ogromnym rynku Mercado Central, gdzie sprzedaje się wszelakie dobra żywnościowe kupić można hiszpański hit pośród szynek – słynną szynkę jamon iberico. Właściwie wszędzie ją można nabyć, a jej wielki udziec kosztuje ponad euro. Szynkę produkuje się w sumie przez ponad 3 lata, a podczas tego czasu podlega różnym procesom: nacieraniu solą morską, suszeniu, dojrzewaniu w odpowiednich temperaturach i wilgotności oraz leżakowaniu w piwnicy. Jest potem tak wytrzymała, że trzyma się ją po prostu w kuchni bez lodówki i od wielkiego udźca głodomorzy odkrawają cieniutkie paski szynki specjalnym kozikiem. W ostatniej fazie leżakowania tworzy się w szynce iberico specjalny aromat i kształtują się walory smakowe, na skutek powolnych zmian biochemicznych w mięsie i tłuszczu, który wcześniej wnika do włókien taką umiejętność miała większość z nas, że po wypiciu kilku piw i długim leżakowaniu na tapczanie, nasz tłuszcz ulegałby cudownym przemianom, to byłoby wspaniale. Szynka taka jest znakowana specjalnymi etykietami gwarantującymi jakość wyrobu, a etykiety mają 4 kolory z których najbardziej pożądany jest czarny, a potem czerwony. Kolory oznaczają w jakim stopniu szynka wykonana jest ze specjalnej rasy cerdo iberico. W każdym razie jedno jest pewne, taka szynka w ustach to jak miód w gębie i bije na głowę wszelkie współczesne badziewie pakowane pod szyldem znanych marek, przebija nawet szynkę parmeńską z kilograma Kolumba krąży po świeciePodobno nie był Hiszpanem, ale pochodził z Genui, a jest nawet teoria, że był pół Polakiem, bo mógł być synem naszego króla Warneńczyka, który nie zginął w bitwie pod Warną, ale zbiegł na Maderę i tam spłodził Kolumba. Jest cenną relikwią dla Hiszpanów, jej najsławniejszym synem, choć był tylko żeglarzem w służbie króla Hiszpanii. Odkrył wiele nowych lądów: Amerykę, Kubę, Haiti, Dominikanę i wiele innych, a wszystko z garstką ludzi i na trzech malutkich stateczkach, z których największym była Santa Maria. Po sukcesach I wyprawy i powrocie do Sewilli, zorganizowano kolejną z kilkunastoma statkami, na które pchali się już wszyscy, łącznie z księżmi, bo wszyscy chcieli rabować i zabijać tubylców. Dlatego odkrycia Kolumba nie są zbyt wielbione w krajach Ameryki Południowej. Ciekawą rzeczą jest fakt, że ciało Kolumba pochowano kilka razy, a obecnie znajduje się w wiszącym nad ziemią sarkofagu w katedrze w Sewilli. A to dlatego, że odkrywca nie chciał leżeć w hiszpańskiej ziemi, ale chciał być pochowany na jednej z wysp należących do Hiszpanii i którą sam odkrył. Dlatego jego ciało leżało już między innymi na Dominikanie, Kubie, ale problem z tym, że z czasem Hiszpania traciła kolejne zamorskie posiadłości i trzeba było Kolumba przenosić, aż z braku innej możliwości trafił do Sewilli. Niestety, po wielu ekshumacjach okazało się, że z całego ciała tego słynnego człowieka pozostało tylko ćwierć kilograma, a resztę zagubiono. Na szczęście zbadano ile jest Kolumba w Kolumbie i za pomocą analizy porównawczej DNA stwierdzono, że jest to Krzysztof Kolumb. Hm…zawsze to jakiś sukces, a jeśli znajdziesz resztę Kolumba zgłoś się do rządu Hiszpanii, a on Cię ozłoci, a na śniadanie codziennie będziesz zajadać jamon iberico. A byłeś już w Mandurah ? Nie ? To zapraszam do wpisu:
walka z bykami hiszpania